piątek, 9 grudnia 2011

Prolog

-Wychodzę! – Krzyknęła Rebekah, gdy zakładała czarne, markowe kozaki.
           Wyszła z domu, a jej twarz musnęło chłodne, grudniowe powietrze. Szła w stronę centrum handlowego, do pracy. O tej porze roku do sklepów przychodzą całe tłumy. Rebekah założyła swój uniform- czarne spodnie i bluzkę z napisem „Sehrana” – nazwą sklepu w Libort. Zaczęła składać ubrania na półce, z pomocą swojej koleżanką Neffi. Po ośmiu godzinach, w końcu skończyły pracę i poszły do domu Rebekah.
-Reb, wiesz, że Justin Bieber przyjeżdża do naszego miasta na święta?!-Krzyknęła Neffi, gdy znalazły się w pokoju Rebekah. – Jestem ciekawa, czy…
-Neffi, błagam! Przecierz wiesz, że go nie lubię! Czy możesz chociaż przez jeden dzień nie wspominać o Panu Gwiazdorze?
-Rebekah, on wcale nie gwiazdorzy! Swoje pieniądze oddaje biednym. – Broniła się Neffi.
-Nef, a ile kasy zatrzymuje sobie?
-Przecież ty też jesteś bogata. Skarbie, twój ojciec jest jednym z najbogatszych osób w mieście, więc mi nic nie mów.
-Ale sama muszę na siebie zarabiać, znaczy na … Hmmm… Muszę pracować, a Pan Bieber nic nie pracuje.
-On jest piosenkarzem panno Blak! Tak pracuje!
           Zadzwonił telefon Rebekah, a na wyświetlaczu pojawił się napis „Tim <3” i jego zdjęcie. Rebekah odebrała i dowiedziała się, że Tim idzie do niej i ma się naszykować.
-Tim dzwonił.- Odezwała się.- Gdzieś mnie zabiera.
-To ja idę.
-Naffi… Przepraszam…
- Nie ma za co. Wiem, że go nie lubisz i… Czasami przesadzam…
                   Zapanowała cisza. Neffi ubrała się i wyszła. Rebekah wróciła do swojego pokoju. Przebrała się, poprawiła i wyszła. Tim siedział na werandzie i wpatrywał się w przestrzeń.
-Gdzie idziemy?- zapytała Rebekah, gdy usiadła obok niego.
-Do kina?- zaproponował- Grają ‘Drug me to hell’.
-Jasne- Powiedziała bez emocji.
               Weszli do kina i zajęli swoje miejsca. Rebekah film słabo się podobał. Ostatnio zastanawiała się, czy nie zerwać z Timem… On ma inny gust niż ona. Czuła się znudzona i rozespana. Po dwóch godzinach film się skończył i poszli do parku, gdzie usiedli i rozmawiali. W pewnym momencie Rebekah podjęła niebezpieczny temat.
-Tim… Nie uważasz, ze ostatnio…
-Reb… Wiem, że ostatnio nam się nie układa, ale uważam, ze to przez twojego ojca. Może gdybyś zamieszkała ze mną tak by nie było…
-Co!? –Krzyknęła i wstała.- To nie przez mojego ojca, tylko przez ciebie! Przez to, że ciągle chcesz się ze mną przespać! Rozum, że ja tego nie chcę i mnie nie zmusisz. – Powiedziała na jednym wydechu- A jeśli nie możesz uszanować mojej decyzji… To chyba… Powinniśmy zerwać. – Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę domu.

*Justin Bieber*
- Że co?! –Wrzasnął Justin, gdy dowiedział się, że na święta wyjeżdża do swojej cioci.- Oj nie mamo. Nie zmusisz mnie to tego.
-Ale Justin! Ciocia Filia tak dawno cię nie widziała! I podobno Kestrel bardzo chcę cię znów zobaczyć! –mówiła Pattie.
-Kestrel…?
-Justin, nie mów, że nie pamiętasz swojej kuzynki. Podobno bardzo się zmieniła.
-Mamo, ja nie chce tam…
-Jedziesz i koniec. Scooter też uważa, że powinieneś pojachać gdzieś, gdzie nikt cię nie znajdzie. Pakuj się. Za  cztery godziny masz samolot.
-Yhh… A ty jedziesz? – zapytał.
-Bardzo bym chciała, ale przyjadę dopiero na wigilię, więc przez dwa tygodnie będziesz pod opieką Filii. –Odpowiedziała. – Ryan z tobą jedzie. Powiedział, że nie zostawi cię samego. To taki dobry chłopak.
                  Justin wstał i odszedł.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wiem... Prolog jest do bani.
osobiście mnie się nie podoba,
a co wy myślicie?
Chcecie rozdział 1?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz